Pilanin ponownie uniewinniony przez sąd. Adam Z. nie zabił Ewy Tylman

Pilanin Adam Z. uniewinniony od zarzutu zabójstwa Ewy Tylman. Sąd oczyścił go również od zarzutu nieudzielania pomocy. Taki, a nie inny wyrok dla wielu obserwatorów tej najgłośniejszej sprawy kryminalnej ostatnich lat nie był wcale zaskoczeniem.

Poniedziałkowy wyrok poznańskiego Sądu Okręgowego jest już trzecim, który zapadł w tej głośnej sprawie, która zaczęła się pewnej listopadowej nocy 2015 r. w centrum Poznania. Adam i Ewa wyszli razem z firmowej imprezy. Byli pijani. Po raz ostatni kamery nagrały ich nad Wartą w okolicy mostu św. Rocha. Ewa nie wróciła tamtej nocy do domu. Jej ciało wyłowiono z Warty dziewięć miesięcy później. Adam nic nie pamiętał. Jeszcze zanim znaleziono ciało prokuratura oskarżyła go o zabójstwo Ewy, a razem nią niemal cała Polska. To dlatego w styczniu 2017 r. kiedy ruszał pierwszy proces Adam Z. zamiast na zwykłą ławę oskarżonych trafił do specjalnego pomieszczenia za kuloodporną szybą. Tak do tej pory byli sądzeni tylko najgroźniejsi przestępcy.

W jaki sposób 25-letni wtedy pilanin stał się przestępcą nr 1 w Polsce? Sprawa nawet jak na zabójstwo miała wyjątkowo duży rozgłos medialny. Na pierwszej rozprawie było około 60 dziennikarzy i fotoreporterów. Rozdano też ponad 100 wejściówek dla publiczności, a sam proces wbrew zakazowi sądu był transmitowany przez największe stacje telewizyjne. Dziś można mieć wątpliwości czy sprawa byłaby tak głośna, gdyby na samym początku jesienią 2015 roku nie pojawił się w niej detektyw Krzysztof Rutkowski. To jego konferencje w sprawie zaginionej jeszcze wtedy Ewy Tylman zelektryzowały media. I nie tylko.

To Rutkowski pierwszy zasugerował, że Adam Z. może mieć związek z jej zniknięciem. To on rzucił haczyk, który najwyraźniej połknęła prokuratura: „My nie możemy założyć, że towarzysz tej nocnej imprezy Ewy Tylman jest sprawcą zabójstwa”.  Pogrążał jednak Adama Z. informacjami choćby o tym, że na spotkanie z nim przyszedł z adwokatem. Opinia publiczna dostała przekaz: Adam Z. coś ukrywa, a co może mieć do ukrycia poza faktem, że zabił? I dlaczego policja i prokuratura nic z tym nie robią? Zrobiły. Już cztery dni później Adam Z. usłyszał zarzut zabójstwa, choć wcześniej policja podkreślała, że nie ma żadnych podstaw do jego zatrzymania.

Ze zrobienia Adama Z. podejrzanym w sprawie zabójstwa Ewy Tylman prokuratura urządziła zrobiła jeszcze większy medialny show niż wszystkie konferencje Rutkowskiego w tej sprawie razem wzięte. Pilanin usłyszał zarzuty w środku nocy. W środku nocy odbyła się konferencja prasowa ówczesnej rzecznik poznańskiej Prokuratury Okręgowej i w środku nocy prokurator skierował do sądu wniosek o areszt dla Adama Z.  

To wszystko mogło się odbyć w dzień, tyle że sprawa Ewy Tylman przestała być już zwykłą sprawą. O jej nagłośnienie zadbała również rodzina Ewy. Tyle że oni działali w słusznej sprawie. Chcieli odnaleźć swoją córkę i siostrę. Piotr Tylman, brat 26-latki, prowadził profil „Zaginęła Ewa Tylman/Missing person Ewa Tylman”, który zgromadził ponad 30-tysieczną społeczność. Byli w niej internetowi detektywi, którzy docierali m.in. do brakujących kawałków nagrań z monitoringu.

Wszystko to spowodowało, że sprawa zaginięcia dorosłej kobiety stała się nagle sprawą, którą żyła cała Polska – Ewa Tylman stała się zaginioną dziewczyną z sąsiedztwa. Każdy znał jej twarz. I każdy zadawał sobie pytanie: co naprawdę wydarzyło się tamtej nocy nad Wartą?  I co robił Adam Z. przez 5 minut i 8 sekund kiedy zniknął z kamer? O godz. 3.26 był na nich jeszcze z Ewą. O godzinie 3.31 był już sam.

To dlatego słynny już eksperyment procesowy nad Wartą odbył się w świetle kamer. I tak już zostało. Telewizyjne kamery były na każdym etapie śledztwa, a później procesu. I niewykluczone, że to właśnie medialna presja jest powodem dla którego poznańska prokuratura do końca broni swojej wersji, choć zarzut zabójstwa już na samym początku wydawał się mocno naciągany.

W 2019 roku poznański Sąd Okręgowy po raz pierwszy uniewinnił Adama Z. Prokuratura żądała dla niego 15 lat więzienia, rodzina Ewy występujący jako oskarżyciele posiłkowi – dożywocia.

–  W ocenie sądu materiał dowodowy nie pozwala na przyjęcie, że oskarżony Adam Z. dopuścił się zabójstwa Ewy Tylman lub w jakikolwiek inny sposób przyczynił się do jej śmierci – tak sędzia Magdalena Grzybek uzasadniała tamten uniewinniający wyrok.

Według sądu, Adam Z. nie miał nie tylko motywu, żeby zabić, ale nie miał także szans, żeby dokonać zabójstwa w 5 minut i 8 sekund. Upadł też ewentualny zarzut nieudzielenia pomocy – sąd nie wykluczał bowiem zmiany kwalifikacji czynu. Sąd Apelacyjny uchylił jednak tamten wyrok i zwrócił jednak sprawę do ponownego rozpoznania.

–  Adam Z. doskonale wiedział, co stało się w z Ewą Tylman i że znalazła się w wodzie – podkreślił wtedy sędzia Marek Kordowiecki. – Brak jest podstaw do stwierdzenia, że Adam Z. dopuścił się zabójstwa. Jednak co najmniej powinien odpowiadać za nieudzielenie Ewie Tylman pomocy. Jak odchodził od rzeki, Ewa Tylman żyła, płynęła i on o tym wiedział.

Nie wiedział. Tak uznał skład sędziowski w powtórnym procesie uniewinniając po raz drugi Adama Z. Dzisiejszy wyrok z pewnością nie będzie ostatni, gdyż pełnomocnicy rodziny Ewy Tylman już zapowiedzieli złożenie apelacji. Sąd nie ma jednak wątpliwości: nie ma dowodów winy Adama Z. a łańcuch poszlak jest słaby. Zbyt słaby, by skazać nie tylko za zabójstwo, ale także za nieudzielenie pomocy.

–  Brak jest wystarczających dowodów do przypisania oskarżonemu zbrodni zabójstwa. Nie ma również jakiegokolwiek bezpośredniego dowodu wskazującego na to, że oskarżony przyczynił się do tego, iż pokrzywdzona znalazła się w wodzie. Nie można wykluczyć scenariusza,  że pokrzywdzona znalazła się w wodzie bez udziału osób trzecich – podkreślił sędzia Łukasz Kalawski.

Brakuje natomiast w ocenie sądu dowodu na to, że Adam Z. to widział. Właśnie dlatego nie można go skazać za nieudzielenie pomocy.

– Trudno zgodzić się z interpretacją sądu, że nie ma żadnego bezpośredniego dowodu. Jeżeli przyjąć taką logikę to 99 procent spraw karnych musiałoby się kończyć uniewinnieniem, a statystyka jest zupełnie odwrotna – to już komentarz pełnomocnika rodziny Ewy Tylman mec. Wojciecha Wizy.

– Liczyłem na skazanie, nie na uniewinnienie. Zawiodłem się ogromnie na wymiarze sprawiedliwości. Wciąż nie znam odpowiedzi co się stało się z Ewą?  – to już Andrzej Tylman, ojciec Ewy.

– Nie wierzymy, że Ewa wbiegła do rzeki z własnej woli. To wyjątkowo naiwna wersja– skwitował drugi pełnomocnik mec. Mariusz Paplaczyk.

Adama Z. nie było na sali. Nie musiał być. Odpowiadał z wolnej stopy. Nie było też jego obrońcy mec. Ireneusza Adamczaka. Jeżeli Sąd Apelacyjny utrzyma uniewinniający wyrok Adam Z. będzie miał prawo pozwać Skarb Państwa o niesłuszne oskarżenie i niesłuszne aresztowanie. Za kratkami spędził rok i trzy miesiące. Zasądzone odszkodowanie to nie byłby jedyny rachunek wystawiony za tę sprawę. Na rozwiązanie zagadki śmierci Ewy Tylman poznańska prokuratura wydała ponad 350 tys. złotych. Tyle że zagadka jej śmierci jest wciąż niewyjaśniona.