Brunon Wolski: lubię miasteczka z charakterem

– Nie interesuje mnie robienie z Kaczor miasteczka z wielkomiejskimi aspiracjami. Lubię miasteczka, które mają swój charakter, swój klimat, a mieszkańcom żyje się wygodnie – mówi burmistrz Kaczor Brunon Wolski.

Od 1 stycznia Kaczory mają prawa miejskie. Co się czuje przechodząc do historii?

Ogromną satysfakcję. Nie chciałbym, żeby zabrzmiało to buńczucznie, ale na naszych oczach tworzy się historia. To przywilej być nie tylko jej świadkiem, ale także brać czynny udział w tym historycznym wydarzeniu. Ile razy w dziejach Kaczory nabywają prawa miejskie? To może zdarzyć się tylko raz. Zależało nam na tym, by ta historyczna data – 1 stycznia 2022, zapisała się jak najtrwalej w pamięci mieszkańców. By mieli po latach co wspominać. Opowiadać dzieciom czy wnukom. Dlatego to historyczne wydarzenie musiało mieć i miało swoją oprawę. Nie wszystko było jednak zaplanowane. I tak brama miejska została bramą miejską w ostatniej chwili. Została zaprojektowana jako element ozdobny przy remoncie elewacji. Nie miała żadnego konkretnego przeznaczenia. To ten wyjątkowy czas nadał jej nowe znaczenie. Stała się jednym z symboli tego wydarzenia. Tak jak mosiężne klucze do miasta.

Ten moment, kiedy klucze do miasta powędrowały w górę. Może pan zdradzić ile ważyła ta chwila?

Dużo (śmiech). To są naprawdę ciężkie klucze. Takie momenty jak wzniesienie kluczy czy przecięcie wstęgi w bramie miejskiej były głównymi punktami tego wydarzenia. Były potrzebne, żebyśmy jako wspólnota mieli co pamiętać. Tym, co szczególnie cieszyło tamtej nocy, była duża frekwencja, która pewnie byłaby jeszcze większa gdyby nie pandemia. Mieszkańcy swoją obecnością pokazali, że nadanie praw miejskich Kaczorom to ta ważna rzecz. To było nasze wspólne święto. Nie mogło być zresztą inaczej.

Każde spełnienie rodzi nowe marzenie. O jakim mieście marzy burmistrz Kaczor?

Myślę, że to nieuniknione, że Kaczory połączą się w przyszłości z Morzewem, Równopolem czy Rzadkowem, które będą pielęgnować swoją historyczną odrębność i tożsamość już jako dzielnice. Nie interesuje mnie jednak robienie z Kaczor miasteczka z wielkomiejskimi aspiracjami.

Lubię miasteczka, które mają swój charakter, swój klimat, a mieszkańcom żyje się wygodnie. Dlatego nie będziemy ulegać owczemu pędowi, żeby budować jak najwięcej gdzie się da, albo i nie da. Jestem przeciwnikiem niekontrolowanego rozlewania się miast i wsi.

brunon wolski, burmistrz kaczor

Rozwój urbanistyczny jest czymś, co można zaplanować i nad czym można i trzeba zapanować. Nie zależy nam na tym, żeby sprzedać jak najwięcej działek pod budownictwo mieszkaniowe, jeżeli efektem tego mają być osiedla rozrzucone wśród pól i pozbawione infrastruktury. Lepiej takie grunty dawkować niż przedawkować. Teraz przygotowujemy tereny pod budownictwo mieszkaniowe w kierunku Rzadkowa po drugiej stronie istniejącego już osiedla. I już z myślą o tym nowym osiedlu będziemy w tym roku rozbudowywać kanalizację w Kaczorach i otwierać kolejny oddział w przedszkolu. Kończymy też w tym roku kanalizację nowych terenów w kierunku Morzewa. Tak jak warto być oszczędnym w gospodarowaniu nowymi terenami pod budownictwo, tak nie warto na siłę i bezrozumnie zagęszczać. Jeziorki są i będą ładne, jeśli będą małe. Nie dopuściłem swego czasu do tego, żeby były za duże. I nadal uważam, ze to była dobra decyzja.

Rozmawiamy o planowaniu osiedli, a jak zaplanować miasto? Jak wyglądało przygotowanie Kaczor do zostania miastem?

Trudno wskazać jakąś datę. W 1999 roku zakończyliśmy gazyfikację całej gminy. W 2008 roku skanalizowaliśmy ostatnią wieś. To była Krzewina. Nie można bowiem mówić o Kaczorach w oderwaniu od całej gminy, bo Kaczory mogły stać się miastem nie kosztem, ale dzięki inwestycjom w całej gminie. Nie baliśmy się jako samorząd zaciągać kredytów by mieć wkład własny i móc ubiegać się o środki najpierw SAPARDU, a potem unijne. Miałem ten komfort, że w Radzie Gminy zawsze miałem poparcie większości radnych. Dlatego nie było problemu, żeby sięgnąć po kredyt, a potem po dofinansowanie. Nie musząc już inwestować w kanalizację, mogliśmy zbudować pływalnię, wyremontować Gminny Ośrodek Kultury, a także utwardzić drogi i zbudować chodniki. Teraz jesteśmy coraz bliżej połączenia całej gminy siecią ścieżek rowerowych. Do dokończenia są ścieżki rowerowe do Rzadkowa, Prawomyśla i Byszewic, w przygotowaniu jest już ścieżka z Dziembowa do Krzewiny i zostanie jeszcze ścieżka z Brodnej do Zelgniewa. Mogliśmy też rozpocząć w 2020 r. modernizację budynku Urzędu Gminy. Mieszkańcy oczekiwali, że siedziba gminy będzie reprezentatywna, i na zewnątrz już tak wygląda. Marek Mirski, który zaprojektował przebudowę, przyłożył się, żeby ten budynek naprawdę ładnie wyglądał. Teraz zmieni się do niepoznania również w środku. Czy to jest ta wisienka na torcie? Szczerze mówiąc, to trochę tych wisienek na tym naszym torcie już mamy.

Przyzwyczaił się już Pan do tytułowania go burmistrzem?

Większy problem mają ci, którzy się do mnie zwracają (śmiech). „Panie wójcie, oj przepraszam, panie burmistrzu…”. Pomyłki są wciąż na porządku dziennym i pewnie będą się jeszcze zdarzać. Poza tym czy my naprawdę potrzebujemy tych wszystkich wójtów, burmistrzów i prezydentów miast? Czy nie łatwiej byłoby wszystkich zrobić burmistrzami jak na przykład w Stanach Zjednoczonych? We Francji też mają tylko merów. Po co nam w Polsce to niepotrzebne stopniowanie? Tym bardziej, że wszyscy pochodzimy z tych samych wyborów.