Jacek Gursz: Stajemy się zakładnikami administracji

Dwa lata temu wystawił rządowi rachunek na 4 miliony złotych. – Dziś sytuacja jest tak dynamiczna, że co miesiąc musiałbym wystawiać nowy rachunek – mówi w wywiadzie z „Głosem” Jacek Gursz, burmistrz Chodzieży.

Jako samorządowiec w podwójnej roli czyli jako burmistrz Chodzieży oraz przewodniczący Stowarzyszenia Gmin i Powiatów Wielkopolski ma Pan większą perspektywę. W jakiej kondycji są dziś samorządy?

Coraz mniej jest samorządu w samorządach. Kończy się możliwość swobodnego myślenia o samorządności. Przekraczamy kolejną granicę ubezwłasnowolnienia polegającą na tym, że od lat zabiera się nam pieniądze. I tu trzeba być uczciwym, te pieniądze zabierały nam i rządy SLD, i rządy Platformy, ale nigdy nie taką skalę. Dochodzimy do sytuacji w której z jednej strony mamy coraz mniejszą decyzyjność w codziennych sprawach, co wynika z braku możliwości spięcia budżetu, i to dotyczy wielu samorządów w kontekście wydatków bieżących. Z drugiej strony próbuje się robić zasłonę dymną i podrzucać nam pieniądze na inwestycje, ale nie te, o których my decydujemy, ale ktoś w jakiejś komisji przy banku w Warszawie. Stajemy się zakładnikami administracji.

Zamieniamy się w instytucje, które będą administrowały i wykonywały czynności biurowe, a nie kreowały rzeczywistość. I to jest najgorsza rzecz jaka mogła się przytrafić samorządom. Jestem jednak optymistą, gdyż żadna władza nie jest wieczna

A co powie Jacek Gursz realista?

Że coraz większym obciążeniem dla budżetów gmin są kwestie związane z utrzymaniem miasta. W 2016 roku płaciliśmy w Chodzieży 600 tysięcy złotych za prąd, w tym roku płacimy 1,5 miliona złotych, a w przyszłym spodziewamy się rachunków w wysokości 4 milionów złotych. To koszmarny wzrost cen; nie pamiętam takiego. Podobnie wygląda sytuacja z gazem. W sezonie letnim musimy ogrzewać choćby basen. Do tej pory koszty ogrzewania wynosiły 20 tysięcy złotych, ostatnie rachunki dochodzą już do 60 tysięcy złotych. Czekają nas również drastyczne podwyżki dostawy cen ciepła, niestety, również do mieszkań. Rok temu za tonę węgla płaciliśmy 280 złotych. W tym roku pierwszy przetarg na przełomie lutego i marca pokazał cenę 1850 złotych, a w tej chwili ogłaszamy przetarg i największym zmartwieniem jest czy w ogóle będziemy mieć węgiel. Martwienie się o cenę to drugi element tej układanki, bo już wiemy, że za 1850 złotych tony węgla już nie kupimy, a potrzebujemy około 6 tysięcy ton na sezon. Stoimy dziś w Polsce w obliczu kryzysu. Ta drożyna nie zaczęła się w wyniku wojny w Ukrainie, ale błędnych decyzji Narodowego Banku Polskiego i rządu.

Prezes Glapiński w ubiegłym roku zarzekał się, że nie grozi nam inflacja. Tyle że poza próbami zaklinania rzeczywistości nie zrobili nic. Dlatego denerwuje mnie kiedy PiS zrzuca całą winę na świat zewnętrzny. I jeszcze te nieudolne próby odwrócenia uwagi przez mówienie o inflacji w innych krajach. Mieszkam w Polsce i interesuje mnie jaka inflacja jest w Polsce, a nie w Niemczech czy we Francji. Mieszkam w Polsce i tankuję w Polsce i interesuje mnie jaka jest cena paliwa w Polsce

Jak pojadę na wakacje, to będę się martwił ceną paliwa w Austrii czy w Czechach. Interesuje mnie ile płacę za gaz i prąd w Chodzieży, a nie w Dortmundzie. Drożyzna jest wszędzie, ale to u nas, co jest łatwe do sprawdzenia, jest najgorzej.

Jak może się to odbić na samorządach?

Odczujemy to bardzo mocno. Będziemy musieli kupić ten drogi prąd, ten drogi gaz, drogie paliwo, kupić coraz droższe usługi, dokładać do inwestycji albo z nich rezygnować. Do inwestycji z Rządowego Funduszu Polski Ład mieliśmy dokładać jedynie 5 procent. Dziś dokładamy nie 5 procent, ale 50, 100, a nawet 300 procent. Wciąż dokładamy też do oświaty, gdyż subwencja, którą dostajemy, nie starcza nawet na wynagrodzenie dla nauczycieli. Dostajemy 12 milionów, wydajemy 20. Te 8 milionów moglibyśmy wydać na inwestycje miejskie, a nie na utrzymanie oświaty.

Jak na przekór temu wszystkiemu utrzymać duże tempo inwestycji?

W Chodzieży jest to pewnego rodzaju rozpęd spowodowany tym, że ubiegłym roku wróciły do nas środki, które wyłożyliśmy na duże projekty unijne. To nam zapewnia wciąż ciekawe możliwości inwestycyjne. Takie jak budowa ścieżek pieszo-rowerowych na terenie miasta o łącznej długości 10 kilometrów. Wartość tej inwestycji to 13 milionów złotych. Rozwijamy też infrastrukturę naszego roweru miejskiego. Wykorzystujemy również wakacje, żeby przeprowadzić konieczne remonty w budynkach oświatowych. Największy to remont hali sportowej w dawnej „Dwójce”. Rozpoczynamy też dużą inwestycję przy Szkole Podstawowej nr 3, gdzie budujemy nowe boisko i zaplecze sportowe. Koszt tej inwestycji to  prawie 2 miliony złotych. W tym tygodniu rozstrzygamy przetarg na remont dróg na terenie miasta. To kilka kilometrów nakładek na najbardziej dziurawe drogi. Łącznie w inwestycjach mamy otwarte ponad 20 milionów złotych. Szykujemy się też do inwestycji, które prawdopodobnie będą realizowane w przyszłym roku. To całkowity remont stadionu, remont targowiska, a także dostosowanie terenów pod turystykę w obszarze Jeziora Miejskiego na terenie stanicy Opty, gdzie ma powstać pole campingowe. Z kolei nad jeziorem Karczewnik powstanie nowy obiekt, w którym oprócz siedziby WOPR-owców znajdą się również sanitariaty i  przebieralnie oraz punkt gastronomiczny.

Jak to wszystko może zmienić Chodzież?

Miasto funkcjonuje w oparciu o pewne założenia. Drożyna powoduje, że coraz więcej musimy wydawać na bieżące utrzymanie miasta, a coraz mniej pieniędzy zostaje na sferę, w której zmieniamy miasto. Miasto się nie zmieni przez to, że zapłacę 60 zamiast 20 tysięcy za gaz. Miasto zmieniają właśnie takie inwestycje jak „Mobilność miejska” i ścieżki rowerowe, te, które już są, i te, które się budują. W momencie oddania tych ostatnich z każdego punktu Chodzieży będzie można przejechać rowerem do innego wybranego punktu.

Sam jeżdżę rowerem i korzystam z naszej miejskiej wypożyczalni. Dojeżdżam w tym samym czasie co samochodem, tyle że za darmo, spalając przy tym kalorie i nie mam problemu z zaparkowaniem

Nasze miasto nie jest z gumy. Jest gęsto zabudowane i jednym z jego problemów są miejsca parkingowe. Wybierając rower zamiast samochodu nie muszę się martwić o miejsca parkingowe.

Rowery miejskie okazały się w Chodzieży prawdziwym strzałem w dziesiątkę

To nasz miejski fenomen. Jestem zaskoczony tym jak bardzo dobrze przyjęło się to w Chodzieży. A jeszcze bardziej tym, ile kilometrów kręcą nasi mieszkańcy. Rekordzista ma na koncie ponad 2 tysiące przejechanych rocznie kilometrów . Obecnie mamy 100 rowerów miejskich, dokupujemy 50 kolejnych, ale w ramach tej puli będziemy też wymieniać te najbardziej wyeksploatowane. Namówiliśmy też naszą gminę wiejską do tego, żeby wyposażyła swoje wsie w stacje przesiadkowe i stacje wypożyczeni. W Ratajach już się to dzieje. Powoli rośnie też zainteresowanie w innych miejscowościach pod Chodzieżą. Chwalimy się tym systemem, gdyż jest relatywnie tani. To nie jest taki system jak w dużych miastach, który kosztuje 300, 400 tysięcy złotych rocznie. My wydajemy zaledwie jedną dziesiątą tej kwoty.

Dwa lata temu w imieniu mieszkańców Chodzieży wystawił Pan rachunek premierowi Mateuszowi Morawieckiemu. Czy dziś znów by go Pan wystawił i jaka byłaby na nim kwota?

Powody dla których go wystawiłem nie zmieniły się. Rząd wciąż okrada samorządy czy to przez brak rekompensaty za zmiany podatkowe czy też wystarczających środków na zadania zlecone. Sytuacja przy tym tak dynamiczna, że co miesiąc musiałbym wystawiać nowy rachunek. Do tamtego z 2020 roku musiałbym na pewno dodać kwotę za 2021 rok, a dziś z powodu chaosu, jaki wprowadził Polski Ład nie byłbym nawet w stanie oszacować skutku tego bałaganu jaki wprowadzono w podatkach. Myślę, że musiałbym wpisać na ten czek grubo ponad 10 milionów złotych. Nawet więcej.

Co przyniesie samorządom najbliższa przyszłość?

Teraz jesteśmy rzuceni na próbę: jak się zachowamy kiedy dostaniemy informację o możliwości przedłużenia tej kadencji. Jestem do tego negatywnie nastawiony. To ruch wyłącznie polityczny. Nie stoją za nim żadne racjonalne argumenty. Jako samorządy doskonale sobie poradzimy z organizacją nawet potrójnych wyborów w ciągu roku. Przełożenie ich będzie kolejnym dowodem na słabość państwa.

Nie ma żadnego powodu dla którego nie powinny odbyć się w terminie poza jednym: PiS przegrywa w wyborach samorządowych, a to oddziaływuje na wybory parlamentarne, więc dlatego nie chce wyborczej kumulacji