Śmierć w izbie wytrzeźwień. Lekarka i sanitariusze z zarzutami
Nieumyślne narażenie na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu oraz fałszowanie dokumentacji medycznej – to, zdaniem prokuratury, „główne grzechy“ lekarki i dwóch sanitariuszy pilskiej izby wytrzeźwień. Sprawa jest poważna, ponieważ zaniedbania pracowników mogły przyczynić się do śmierci 59-letniego mężczyzny.
Zdarzenia, których pokłosiem jest prokuratorskiej śledztwo, miały miejsce na początku roku. Andrzej P. trafił na izbę wytrzeźwień ze „śmiertelną“ dawką alkoholu w organizmie. Z ustaleń biegłych wynika, że mężczyzna został „rzucony“ na leżankę i leżał tam w jednej pozycji przez prawie sześć godzin.
Po tym czasie jego losem zainteresowała się inna osoba, która została przywieziona do izby wytrzeźwień. Wtedy okazało się, że 59-latka trzeba było reanimować, później wezwano karetkę. Mężczyzna jednak zmarł.
W sprawie wszczęto śledztwo. Prokuratura ustaliła, że pracownicy izby wytrzeźwień dopuścili się zaniedbań. Pełniąca tego dnia dyżur lekarka, nie zbadała przywiezionego do izby 59-latka, mimo iż w dokumentacji medycznej wpisała wykonanie badań. W związku z tym usłyszała już prokuratorski zarzut fałszowania dokumentacji medycznej.
Zdaniem prokuratury nie bez winy są także sanitariusze, którzy mieli m.in. w niewłaściwy sposób przeprowadzić reanimację oraz – wcześniej – rzucić na łóżko mężczyznę, który przywieziony został na izbę.
81-letnia lekarka oraz 62–letni i 65-letni sanitariusze nie pracują już na izbie wytrzeźwień. Nie przyznają się do winy. Grozi im odpowiednio do pięciu i do trzech lat więzienia.
//Mich//